Kosarz w domu

Przez zimę rozmaite stworzonka żyją w ukryciu w naszych mieszkaniach. Zdecydowanie więcej widujemy ich wiosną i latem. Niektóre spotykamy przypadkiem, przeważnie chodzi tu o błonkówki wpadające przez szparę w oknie. Zdarzają się jednak takie istoty, które trafiają do nas z premedytacją, bo znajdują w ludzkich siedzibach dużo pożywienia oraz schronienie. Do takich stworzeń zaliczymy na przykład kosarza zwyczajnego. Co zrobić, gdy do nas zajrzy?

Najpierw należy sprostować pewien błąd, który popełnia wiele osób. Nazywają one kosarza zwyczajnego pająkiem. Otóż nie zalicza się on do tego rzędu, gdyż należy do mniej licznego rzędu kosarzy. Grupy te są ze sobą spokrewnione, bo zaliczamy je do pajęczaków. Czym się różnią? Kosarz zwyczajny charakteryzuje się głowotułowiem przylegającym ściśle do odwłoku, w związku z czym jego jasnobrązowe ciało prezentuje się jednolicie. Obdarzony jest – podobnie jak to mają pająki – czterema parami odnóży. Te są u naszego pajęczaka długie i cieniutkie. Podobny jest do pająka nasosznika. Ten drugi jednak ma więcej oczu oraz potrafi wytwarzać jad, którym paraliżuje ofiary i oczywiście snuje sieci na łowy. W odróżnieniu od pająków kosarz nie tworzy sieci łownych. W związku z tym musi być aktywnym myśliwym, nie czeka, aż coś mu wpadnie do zastawionej (czy właściwie rozciągniętej) pułapki, zamiast tego dużo się przemieszcza w poszukiwaniu pokarmu. 

Widzimy nieraz jak porusza się w ciemniejszych zakamarkach naszego domu. Nie powinniśmy się go jednak bać, choć może wyglądać nieco przerażająco. Wprawdzie należy do mięsożerców, ale nie stanowi dla nas najmniejszego zagrożenia. Jego szczękoczułki nie przebiłyby ludzkiej skóry. Najlepiej nie robić mu krzywdy, bo jest pożytecznym pajęczakiem. Pełni funkcję sanitariusza, bo oczyszcza przestrzeń z martwej materii organicznej, a poza tym żywi się owadami oraz ich larwami, które zaliczamy do pasożytów roślin. Jeśli nie chcemy, aby przebywał z nami w jednym pomieszczeniu. Złapmy go delikatnie, na przykład do kubka, a następnie wypuśćmy na zewnątrz. Nadmieńmy, że mylony z nim nasosznik także nie kwapi się do tego, aby nas gryźć, a jego jad nie stanowi zagrożenia dla człowieka, choć jest bardzo skuteczny w starciu z większymi czy bardziej jadowitymi pająkami.